sobota, 18 października 2008

ponowna inaugracja


Odbyłam dziś swe pierwsze i kolejne zajęcia na studiach. Filologiem zamierzam zostać, brytyjskim, dodam. I o czym dziś na zajęciach dyskutowaliśmy, jak sądzicie? Czegóż mogła dotyczyć dyskusja na poziomie akademickim? Czasów teraźniejszych, od present simple począwszy. Czy wszyscy mieli pojęcie? Blade coniektórzy. Czyż należy się dziwić, iż po pierwszym roku odpada spory odsetek młodzieży?
Zobaczymy, jak śpiewć będę już za miesięcy kilka, podczas sesji...
Póki co odwołano jutrzejsze zajęcia (a ja już przedeptywałam z radości na fonetykę). Kolejny zjazd za trzy tygodnie. Nie przemęczają studentów pierwszego roku i dbają o ich dobre nastroje.
Idę odespać (jak pisze Marynarka, niektórzy mają pieluchy zasikane - dziś miał je mój mąż. Gromy miał w oczach, gdy wróciłam, ja miałam dziś wychodne i mąż już chrapie, ja zamierzam za chwil kilka. Typowe zajęcie na godzinę 22 w sobotę dla młodego względnie małżeństwa w okolicahc trzydziesti, prawdaż?)

czwartek, 16 października 2008

auto casco. kasato


Rozpieprzyłam samochód, żeby nie owijać w bawełnę.
Jechałam jak baba typowa, zamyślona kiedy obiad, kiedy lekarz, kiedy hospitacja, kiedy studia i jeb.
Jezu.
Nic nam nie jest acz chyba skasowalam samochód gościa a i nasz jeździć nie może (dajcie spokój bez koła).
Mam za sobą pierwszą kolizję.
Pierwsze ostrzeżenie.
Nie wiem, kiedy zasiądę znów za kierownicą. (a dzieci, jak już ochłonęły z przestrachu, zjadły w samochodzie pół chleba suchego w oczekiwaniu na lawetę - duziie ato dzie?).
Bolą mnie wszystki spiętę mięśnie szyi i wokół łopatek.
I ciągle widzę, jak wjeżdżam w ten samochód Matko Jedyna.

elegancja francja


Mamy taki myk z Zosią, że ona chorobliwie nie znosi spódnic czy sukienek, taki strój przechodzi jedynie, jeśli sukienke nazwiemy tuniką i innych uprzedzimy, żeby broń Boże nie chwalć jej wyglądu.
No ale bywają takie dni (są takie dni w tygodniu, tra la la la la la la), kiedy strój elegantszy jest wymagany i dziś taki dzień nadszedł. Najpierw była afera, że ona na żaden koncert nie pójdzie (i wszystko przez tę spódnicę) i do przedszkola też. Ustaliłyśmy w końcu, że zabierze stój alternatywny (spodnie od dresu, a jakże). Nie przebrała się, koncert był podobno fajny, a Zosia zadowolona.
I taką rozmowę przeprowadziła z ojcem swym rodzonym podczas żucia w buzi naramek od spódniczki, którą na sobie miała:
t: Zosiu, wyjmij te naramkę z buzi.
Z: nic. Brak reakcji.
t: Zosiu, wyjmij tę naramkę z buzi, bo będę musiał zabrać Ci tę spódnicę i oddać innym dzieciom.
Z: i bardzo dobrze, zabierz też WSZYSTKIE pozostałe spódnice i sukienki, i tak nie zamierzam ich nosić.
zamknęła nam wszystkim słuchającym usta.
i tylko po roztrzęsionych ramionach poznałam, że rechoczemy równo. A zgadnijcie jakiego koloru ta dresiara ma większość ubrań wybieranych przez nią samą? Różowe, pewnie, przecież tak się ubierają księżniczki.