poniedziałek, 28 września 2009

me llamo gosia


Miałam zajęcia (gdyż ponieważ jestem na drugim roku i mam stupendium naukowe, że się pochwalę, surprise surprise). I uczę się hiszpańskiego, tylko mnie nie pytajcie, bo zaledwie petiteńko się nauczyłam. Ale wsiąkłam i się delektuję, do słownika mam stosunek seksualny (sypiam z nim, ekhem).
A w takzwanym międzyczasie mieliśmy tu zapalenie oskrzeli i krtani, jak zdiagnozowała pediatra i uwaga uwaga, pojechałam po bandzie i nie zapodałam antybiotyku i guess what, po czterech dniach zmian osłuchowych już nie było (zminiam pediatrę, szukam DOBREGO, który zdecyduje się przy dziecku szalejącym, z apetytem, że pozazdrościć, w doskonałej formie, poczekać z antybiotykiem przy słabym zapaleniu oskrzeli kilka dni a nie kategorycznie rzec: NIE PORADZI SOBIE SAM, tu jest recepta na augmentin!). Mam również teściową no comments.
Gonię w piętkę. I okres mi się spóźniał, słuchajcie, dziesięć dni. Czy byłam pokichana? Ależ. Relanium na dzień dobry sobie brałam i tafla jeziora. Zen jak stopięćdziesiąt. Acz gdyby się okazało, iż alarm fałszywym nie jest, też bym się cieszyła. Ze zwielokrotnioną dawką relanium, phi.
Jakie ja mam spostrzeżenia, to głowa mała, ale jak co mądrego mam powiedzieć/napisać, to jakby mnie klawiatura tsyt tsyt wysysała. Jutro udaję się z nieletnią na "Magiczne drzewo", uwielbiałam Maleszkę za młodu wczesnego, tym bardziej, że kręcił w Poznaniu, na Ratajach, własny fyrtel podziwiać można było na dużym ekranie. I teraz nie wiem, czego oczekuję, ale fajnie pójść do kina z dzieckiem, naprawdę.
U Was też tak wieje?

sobota, 12 września 2009

od nowa


- no tobieto - rzekł Franciacho z emfazą akcentując drugą sylabę - nie mozes jusić? Mam ci ści...
- strzelić ci? - dodała Zofija
- z balona? - kontynuował nieletni.
przed nami sznur aut, nie ma szans dostrzeżenia płci kierowcy, rośnie mi tu szowinista, kiedy tylko opanowałam rechot i chichot w efekcie rozmowy na kanapie tylnej hondy rocznik dwucyfrowy, zaczęłam tłumaczyć, iż tobieta, nie-tobieta, płeć kierowcy nie determinuje jakości jazdy!
Tak, zaczęło się, podróżujemy monotonnie w korkach do i z pracy i przedszkola, dwie infekcje (na szczęście niegroźne) już za nami, wdrażamy się w pęd i oswajamy poranki o szóstej. Z minutami (dwoma, ale w tej sytuacji każda minuta się liczy).
Biegam, gubię z trudem zdobyte podczas wakacji cenne kilogramy, niecierpliwie oczekuję zajęć na uczelni (entuzjazm wygasa przy pierwszym kolokwium zwyczajowo), przyzwyczajam z pewnymi oporami i dwoma kroczkami w przód przy jednym do tyłu synka do edukacji pozadomowej, zżymam się na myśl o pomysłach ministerstwa edukacji, które rozsyła podobno po zerówkach ekipy sprawdzające, czy oby pięcio- i sześciolatki nie są uczone według starej podstawy, wkurza mnie niemiłosiernie fakt przypisania WSZYSTKICH pięciolatków do grup "zerówkowych" i tym samym pozbawienie rodziców niejako możliwości decydowania (tkwię z uporem przy stanowisku, iż żywiołowe sześcioletnie dziecko lepiej będzie funkcjonowac w zerówce niż w pierwszej klasie, nie usiedzi, albo z trudem, 45 minut, i zaserwuję mojej córce podwójną zerówke. Wolę, żeby się nudziła, niż zbierała uwagi i czuła się niedopasowana w szkole), długo by pisać.
I tak, wylawszy żółci garniec cały delektuję się weekendem. Jutro kajaki.